Prolog




"Padał śnieg, świeciło słońce, a ja myślałem o tym,
jaki śnieg i jakie słońce ty widzisz."





Siedziałeś w małej hotelowej kawiarni w której roznosił się zapach świątecznych pierników  i sentymentu.  Patrzyłeś jak mróz malował kwieciste wzory na szybie obok,  a pełen uroku śnieg prószył  na zakopiańskie ulice, jakby chciał  przykryć sobą wspomnienia tamtego wieczoru. Przecież to wszystko się stało z jego powodu... Zbyt mocno padał, a ona zbyt pięknie wyglądała będąc ozdobioną przez jego malutkie  gwiazdki, które teraz mieniły się w świetle latarni... Uśmiechnąłeś się do siebie na wspomnienie tych szmaragdowych oczu, których spojrzenie poruszało twoje serce.  Z westchnieniem  podwinąłeś rękawy grubego granatowego swetra w świąteczne wzory i  otworzyłeś notes zapisany już do połowy.  Wiesz doskonale, że  każda kartka powinna się znaleźć w oddzielnej kopercie z adresem drewnianego górskiego domu ze znaczącym dla ciebie numerem na drzwiach, ponieważ była opieczętowana twoim sercem.  Z tęsknotą wymalowaną na twarzy upiłeś łyk słodko-gorzkiej herbaty, której ciepło przyjemnie rozlało się po twoim ciele. 




Mój skarbie,
kartki z kalendarza spadają na ziemię niczym ten śnieg za oknem.

Minął rok, a Ciebie  wciąż nie ma obok i  nawet nie wiem czy mnie pamiętasz. 

Gdzieś głęboko czuję, że jestem gdzieś w jakimś twoim rozmazanym wspomnieniu, niczym ci ludzie za zmarzniętą szybą.

Mróz pokrywa wszystko dookoła, chciałbym żeby oplótł mnie gdzieś w twoim sercu i zachował na dłużej. Wszak to lód sprawia, że wiele rzeczy nie ulega destrukcji. Wiesz o tym prawda?

Lodowaty ja, kochający zimę i mroźne górskie powietrze. Każdego dnia na nowo przypominam sobie  tamten wieczór, gdy pojawiłem się u progu twych drzwi wraz z chłodnym wiatrem i  śniegiem, który uroczo wplątany w twoje włosy połyskiwał budząc we mnie tajemnicze uczucia, które wprawiały w drżenie moją duszę. 
Teraz pijąc naszą herbatę myślę o Tobie skarbie i zastanawiam się, co by się stało gdybym wtedy został?
Czy każdego dnia mógłbym smakować twoich rozgrzanych warg? Czy robiłabyś mi herbatę, która ogrzewała moje lodowate serce? Czy patrzyłabyś na mnie  tęczówkami przypominającymi dwa szmaragdy migoczące w świetle, jak najpiękniejsze klejnoty?
Wiem jedno. Dla ciebie zawsze będę marynarzem twojego życia.
I  choć oboje wiemy, co wtedy miałaś na myśli...
Nie miałaś racji.
Byłaś jedyna.



Dźwięk dzwonka  znajdującego się przy drzwiach zadźwięczał ci uszach. Podniosłeś wzrok znad  zapisanej starannie nie dawno strony i zamarłeś. Widziałeś burzę  kasztanowych włosów z wplecionymi w nie lśniącym w świetle lampy  puchowymi gwiazdkami. Powoli odwinęła  z szyi wełniany szalik w renifery, z którego żartowałeś sobie tamtego wieczoru. Zielone tęczówki szukały gdzieś wolnego miejsca i nagle tak po prostu zatrzymały się na twojej postaci, sprawiając przy tym, że wesołe rozmowy przy stolikach ucichły. Przez twoje ciało przebiegł zimny dreszcz. A serce biło jak oszalałe. Nerwowo zacisnąłeś dłoń na długopisie wypełnionym granatowym atramentem.  Patrzyłeś jak przegryza wargę i zastanawia się co zrobić. Stukot jej butów huczał ci w głowie.  Z każdym krokiem, każdą sekundą twój skarb był bliżej ciebie.  Miałeś wrażenie, że brakuje ci tchu, gdy zobaczyłeś jak staje obok ciebie, a jej owiane blaskiem oczy świdrują cię na wylot. Wciąż była tak samo piękna i budziła w tobie najgłębiej skryte fantazje.
- Witaj mój marynarzu. - uśmiechnęła się do ciebie perliście.  - Mogę? - skinąłeś głową nie odrywając od niej wzroku. Ocknąłeś się nagle i  nerwowym ruchem zamknąłeś notes przyciągając go bliżej siebie.
- Cześć.  - powiedziałeś nieco zachrypniętym głosem. Dziewczyna jednak nie odrywała wzorku od notesu, który był twoją największą tajemnicą.    - Napijesz się czegoś? - spytałeś nie mając pojęcia co masz powiedzieć, bo  przy niej czułeś się jak zagubione dziecko. Nie widziałeś jej  całą wieczność, przynajmniej tak ci się wydawało.... Co mogłeś jej teraz powiedzieć? Przecież nie, że szaleńczo za nią tęskniłeś?
- Napiję. - powiedziała sięgając po twój kubek i upiła z niego łyk. - Nic się nie zmieniłeś.  - pokręciła głową zlizując ze swoich warg smak tamtej  gorącej topiącej śniegi nocy. Tak bardzo słodki gorzki...   Z nutką imbiru i cytryny...
- A ona smakuje tak bardzo....   - powiedziałeś cicho spuszczając wzrok szukając odpowiedniego słowa.
- 26 grudnia? - uśmiechnęła cwaniacko w twoją stronę. -  
 Zima może i jest cudowna, ale łóżko jest o wiele lepsze. Zapisałeś sobie w tym notesiku ten cytat? - spytała z wyczuwalną ironią. Wbiłeś w nią swoje czekoladowe tęczówki i prychnąłeś. 
- Dlatego nie chciałaś mnie wtedy z niego wpuścić? - widząc malujące się na jej  ślicznej twarzy zawstydzenie, wstałeś powoli od stolika chowając notes do plecaka i podszedłeś bliżej niej - I muszę przyznać, że twoje idealne ciało sprawiało, że naprawdę nie miałem ochoty z niego wychodzić. - szepnąłeś jej do ucha i  zabrałeś z jej rąk kubek z herbatą, muskając przez sekundę jej kruchą dłoń swoim palcem, co nie uszło jej uwadze. Dopiłeś resztki herbaty smakującej 26 grudnia i odstawiłeś pusty kubek na stolik, posyłając jej ciepły uśmiech. Dokładnie taki sam jak  wtedy gdy po raz ostatni opierałeś się o futrynę jej sypialni. Zarzucając na siebie kurtkę ruszyłeś w stronę wyjścia. Czułeś jak odprowadza cię wzrokiem, a ty walczyłeś z sobą, by się nie odwrócić w jej kierunku. Dopiero gdy, mroźny górski wiatr okrył twoją twarz,  a śnieg oprószył bielą twoje ciemne włosy, spojrzałeś na jej postać oświetloną przez choinkowe lampki.  Patrzyła przez szybę na pogrążone  w nocy  miasto nie mając pojęcia, że na nią patrzysz Jakubie i że twoje serce szaleję na jej widok. Wciąż była piękna,  a ty  wciąż miałeś wrażenie, że to własnie dla niej jest każdy twój oddech.




_________


Cześć!
Skoki w moim wydaniu powracają. 

W chłodny zimowy wieczór, coś  co za mną chodzi od kilku tygodni. :)
Napisane podczas Turnieju Czterech Skoczni. Zostawiam Wam! 


POZDRAWIAM!!!
Paulka